Pośpiech jednak wypchany był po brzegi. Bardzo dużo ludzi albo wracało albo właśnie wybierało się na wakacje. O znalezieniu wolnego przedziału można było zapomnieć – pomimo tego, że pociąg wyruszył z Gdyni nie więcej niż pół godziny temu, przedziały były już całe pozapełniane. Po małej wycieczce po wagonach w te i we wte z plecakami, jakimś cudem udało nam się znaleźć 4 wolne miejsca. Cały czas dosiadali się ludzie i od Tczewa pociąg był pełen.
Oczywiście nie zapomnieliśmy o odpowiednim 'zaopatrzeniu', mającym na celu umilić długą i nużącą podróż. Niektórzy są nawet zdania, że w PKP na trzeźwo to się nie da podróżować. Jest w tym trochę racji. Po jakimś czasie trunki się jednak skończyły. Na ratunek przyszedł na szczęście pan 'prowadnik' obsługujący Warsa, serwujący też kawę i herbatę. W swojej ofercie miał również inne napoje, oczywiście 'spod lady' i na lewo. Za zestaw obiadowy składający się z zupy chmielowej skasował nas aż po 7zł. To dużo, nawet zważywszy na warunki podróżowania pociągiem. Stację dalej po przedziałach przebiegł się również przedsiębiorczy tubylec, oferujący ten sam produkt (i w dodatku schłodzony) za 5zł. Transakcji z klientami dokonywał nawet po odjeździe pociągu ze stacji. Biegnąc po peronie wzdłuż odjeżdżającego pociągu i jednocześnie wyjmując zaopatrzenie zza pazuchy, krzyczał do klienta: „Zdążymy zdążymy!”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz