niedziela, 3 stycznia 2010

Wstęp. Przygotowania do podróży.

Podczas jednej z poprzednich podróży Braci do Turcji, napotkany w Stambule doświadczony podróżnik zasiał w ich głowach ideę przyszłej wyprawy, opisując niezwykłość odległych krain Bliskiego Wschodu – Syrii i Jordanii, a także życzliwość i gościnność ludzi tam żyjących. Miał tam czekać na nas tajemniczy klimat orientu prosto z baśni Tysiąca i Jednej Nocy, zapomniane przez czas i przysypane piaskiem starożytne budowle, monumentalne zamki krzyżowców, zjawiskowe pustynne krajobrazy, a poza tym spokój i beztroski odpoczynek pod rozgwieżdżonym niebem w wiekowym Damaszku i Aleppo, chłodny dym z fajki wodnej i soczyste daktyle. To było coś. Idea wyjazdu na Bliski Wschód zaczęła powoli kiełkować, by po dwóch latach na poważnie wykrystalizować się na początku czerwca 2009r.

Od początku wiedzieliśmy bardzo dobrze jaki miał być charakter tej wyprawy – czysto trampingowy, bez żadnych biur podróży, bez rezerwacji, kompletnie na własną rękę i za małe pieniądze. Plecak na plecy i jedziemy przed siebie czym się da – autobusem, pociągiem, statkiem, stopem. Zawsze również pozostają własne nogi. Polegać mogliśmy wyłącznie na sobie i liczyć na odrobinę szczęścia. Jak mawiają Arabowie – Inszallah!, czyli jak Bóg pozwoli...
W skład wyprawy weszły cztery osoby. Ja, piszący te słowa, dwaj Bracia Maciek i Kuba oraz kolega Maćka ze szkoły Mariusz. Przygotowania do wyprawy w tak odległe strony trzeba było jednak zacząć odpowiednio wcześniej. Najważniejszą kwestią było uzyskanie wizy syryjskiej, uprawniającej do wjazdu na terytorium tego kraju. Co prawda z tego czego się dowiedzieliśmy, wizę równie dobrze można było nabyć na granicy, ale woleliśmy nie ryzykować i załatwić tą sprawę zawczasu. Jedyna placówka ambasady syryjskiej znajduje się w Warszawie. Otrzymanie wizy nie stanowi problemu – wystarczy tylko przesłać wniosek ze zdjęciem, paszport oraz stosowną ilość gotówki na opłaty (40€ za wizę turystyczną wielokrotnego wjazdu, ważność wizy to 3 miesiące), a pracownicy ambasady dopełnią już wszelkich formalności. Paszport z wizą trzeba już niestety odebrać osobiście.
Kolejna sprawa to szczepienia. Do Syrii zalecane są szczepienia przeciwko durowi brzusznemu, polio oraz wirusowemu zapaleniu wątroby typu A i B. Nie są one jednak obowiązkowe. Decyzję o podjęciu szczepienia należało podjąć odpowiednio wcześniej, aby poprawnie przejść cały cykl iniekcji i nabrać właściwej odporności immunologicznej.
Termin wyjazdu został zaplanowany wstępnie na początek lipca. Aby dokładnie zwiedzić Syrię i Jordanię potrzebne było co najmniej miesiąc czasu. Ze względu na pracę nie byłem w stanie wygospodarować tak długiego urlopu, dlatego moja wyprawa zakończy się nieco wcześniej, bo po trzech tygodniach, a do Polski wrócę samolotem (trasa Gaziantep – Stambuł - Berlin). Pozostała trójka jako studenci mogli sobie pozwolić na dowolnie długi czas wyjazdu. Niestety uzyskanie tytułu absolwenta przyczyniło się do utraty kolejnych studenckich przywilejów, takich jak tańsze bilety kolejowe czy możliwości wyrobienia kart uprawniających do kolejnych wysokich zniżek. Cóż, nie można wiecznie być studentem.
Wyjazd zbliżał się wielkimi krokami. Pozostało tylko wymienić pieniądze i kupić dolary, załatwić oprawę logistyczną, podrukować mapki,, sprawdzić połączenia i upewnić się, czy wszystko co potrzebne zostało zapakowane. Nauczeni poprzednimi wyprawami postanowiliśmy maksymalnie odchudzić plecaki, ograniczając się jedynie do rzeczy niezbędnych. Namiot zostaje więc w domu. O miejsce do spania później się będziemy martwić.
Niniejszy dziennik jest zapisem blisko miesięcznej wyprawy jaką odbyliśmy. Notatki starałem się prowadzić w miarę na bieżąco, spisując dzień po dniu wszystkie ważniejsze wydarzenia, odwiedzone miejsca, napotkanych ludzi i zastane sytuacje. Na końcu dziennika znajdują się także mapy z zaznaczoną przebytą przez nas trasą, którą można śledzić w trakcie czytania.


Jacek Głuchowski , X 2009.


Brak komentarzy: